poniedziałek, 4 czerwca 2012

DAJ DZIECKU ŻYĆ!

Tak, wiem, wiem. Zaniedbałam. Brak wpisów już od tygodnia. I mogę zrzucić na ciężki tydzień, ale zamiast zwalać winę, lepiej napiszę co się działo.
Otóż Mała Ada zaliczyła większość wizyt lekarskich, jakich muszą pilnować mamy "zespolaków". W zwszły poniedziałek zaczęło się od endokrynologa, wizyta szybka. Wyniki badań nie powalają na kolana. Dawka leku zwiększona i to daje nadzieję, że się poprawi. To ważne. Walczymy o niższe Tsh.  Tuż po wizycie u endo, szybka jazda na USG bioderek - tu za to jest super, ale kontrolnie mamy się stawić za sześć tygodni, na jeszcze jedno, czwarte i ostatnie badanie.
Wtorek. Badanie przez lekarza rehabilitacji - tu wyniki całkiem niezłe, ale o tym już było. Ćwiczymy wg. przykazań!
Środa. Kontrola u rodzinnego. Ponieważ Adę dopadło zapalenie gardła musieliśmy mieć pod kontrolą czy przeziębienie, nie przerodzi się w nic gorszego. Jest znaczna poprawa. Leki pomogły. Została tylko walka mamy z tatą o to, w co ubrane jest dziecko. Mama ciągle mówi, że trzeba Małą "zapatulić" po uszy, przecież jest po chorobie, a tata odwija Maleństwo z kokonów by się nie przegrzała...:)
Czwartek. Neurolog nic nowego. Testy wg. Voity, z zupełnie innym wynikiem niż dwa dni wcześniej. Odruch nieprawidłowe, ale widać że Ada już ma dość tych testów...USG głowy ok. 
Lecimy dalej...
Piątek. Neurolaryngolog. Dużo wniosków do wypełnienia, wywiadów rodzinnych, rozczytywania się w opiniach innych lekarzy i wynikach badań. Krótko o ćwiczeniach buzi i języka...
Mam wrażenie, że niczego nowego się nie dowiadujemy. Informacje zaczynają się powielać. Jednak po raz pierwszy usłyszeliśmy coś co wydaje mi się być bardzo cenną uwagą. By nie zapomnieć, że jesteśmy RODZICAMI i prócz tego, że Ada potrzebuje ćwiczeń, rehabilitacji potrzebuje nas. Potrzebuje nas -najbardziej jako rodziców . Tych kochających, a nie tych którzy ciągle ćwiczą i wyginają to małe ciałko. 
Nie zastanawiałam się nad tym dotychczas. Ale postanowiłam sobie wziąć do serca te słowa. Trzeba dać dziecku żyć. Ćwiczymy nadal, nadal przy tym jest wesoło i nadal naszym "przytulasom" nie ma końca;)

ps. Wiem, wiem... nie było o Dniu Dziecka! Pierwszy czerwca zaczyna nabierać innego wymiaru. Jestem dumną mamą, zakochaną w Dziecku po uszy. I Ada to chyba wie, bez względu na to czy jest dzień dziecka czy nie;)










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz